Home » Aktualności » Z tarczą (i uśmiechem) spod murów Malborka – relacja z naszej niezapomnianej wyprawy MALBORK–TRÓJMIASTO–TORUŃ

Wszystko, co dobre, ma to do siebie, że kończy się zbyt szybko – i choć brzmi to jak banał z poradnika filozofa-amatora, to w przypadku naszej wycieczki ta sentencja nabiera pełni smaku, niczym piernik toruński w grudniowy wieczór. Bo co to była za podróż!
W dniach 12–15 czerwca 2025 roku wyruszyliśmy z Limanowej z werwą godną średniowiecznych rycerzy i energią, której nie powstydziłby się sam Neptun, rozbryzgujący fale na gdańskiej fontannie. Nasz radosny korowód turystów przemierzał Polskę Północną, łowiąc jak wędkarz na kutrze – wspomnienia, zachwyty, śmiechy i garści wiedzy o bogatej historii naszej ojczyzny.
Wyjazd był możliwy dzięki DOFINANSOWANIU ZE ŚRODKÓW BUDŻETU PAŃSTWA W RAMACH PROGRAMU INTEGRACJI SPOŁECZNEJ I OBYWATELSKIEJ ROMÓW W POLSCE NA LATA 2021–2030. Dzięki temu mogliśmy nie tylko zobaczyć cuda polskiej kultury i architektury, ale także – co ważniejsze – poczuć się częścią wspólnoty, której siłą jest różnorodność i współpraca (która jak wiemy się opłaca).
Dzień pierwszy – MALBORK
Zbiórka w środku nocy? Godzina 3:30? Dla takich przygód warto zerwać się z łóżka nawet wcześniej! Już pierwszego dnia stanęliśmy twarzą w twarz z gotyckim kolosem – Zamkiem Krzyżackim w Malborku, który nie tylko imponuje rozmiarem, ale także pobudza wyobraźnię. Każdy zakamarek murów szeptał historię o broni, bractwach i burzliwych czasach zakonnych. Po tej rycerskiej dawce emocji – przejazd do hotelu, zakwaterowanie i zasłużona obiadokolacja.
Dzień drugi – GDAŃSK
Drugi dzień to prawdziwa perełka! Gdańsk – miasto bursztynowych wspomnień i architektonicznych cudów. Spacerowaliśmy Traktem Królewskim, mijając Fontannę Neptuna, podziwiając Żuraw Gdański, Dwór Artusa, majestatyczną Bazylikę Mariacką oraz słuchając echa chórów w Archikatedrze Oliwskiej. Wzruszenie? O tak. Zachwyt? Zdecydowanie. Na deser historyczno-patriotyczne – Westerplatte, miejsce, które każdy Polak powinien odwiedzić choć raz w życiu.
Dzień trzeci – SOPOT i TORUŃ
Po śniadaniu – kierunek: Sopot! Kto by przypuszczał, że spacer Monciakiem (ul. Bohaterów Monte Cassino) może przypominać mały festiwal kolorów, zapachów i dźwięków. Był i słynny Krzywy Domek, i Molo, i oczywiście złociste plaże, na których wiatr we włosach zamieniał się w muzykę radości. Po południu ruszyliśmy do Torunia, miasta Mikołaja Kopernika i… pierników, które nie tylko zachwycają smakiem, ale także opowiadają historię.

Dzień czwarty – TORUŃ i powrót
Ostatni dzień? Nic z tych rzeczy – to była prawdziwa wisienka na torcie! Odwiedziliśmy Planetarium, gdzie spojrzeliśmy w gwiazdy niczym przyszli astronauci. Był też Ratusz Staromiejski, Krzywa Wieża, a nawet Muzeum Piernika, gdzie historia i zapachy współgrały w idealnej harmonii. Na koniec – obiad i powrót do Limanowej, z sercem pełnym emocji i telefonem pełnym zdjęć.
Co zostaje po takiej wycieczce?
Śmiech, który długo jeszcze będzie brzmieć w pamięci. Opowieści, którymi można by obdarować całą rodzinę. I autobus – nie byle jaki – rozśpiewany, roztańczony, kipiący pozytywną energią. A kiedy w Limanowej zjawili się bliscy, by odebrać uczestników wycieczki, patrzyli na nich z niedowierzaniem – jakby wracali z jakiejś baśni, pełnej smoków, zamków i morskich przygód.
Niech wieść się niesie – było super! Chcemy więcej!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *